wtorek, 23 marca 2010

Gośka

Gosia jest moją podopieczną od końca listopada ubiegłego roku. To fantastyczna, roczna już dziewczynka (jak ten czas leci...).
Kiedy zaczynałam pracę z nią troszkę obawiałam się, że sobie nie poradzę albo zbyt szybko się znudzę. Nic z tego. Praca z Gośką jest fascynująca, choć momentami wyczerpująca i zdecydowanie nie można narzekać na nudę. Odkrywanie z nią świata jest niesamowite! Najfajniejsze jest to, że maluchy potrafią cieszyć z każdego, najmniejszego nawet osiągnięcia - tak niewiele potrzeba im do szczęścia. Szkoda, że z wiekiem ta cecha zanika.
Jeżeli chodzi o rodziców Gosi to zdecydowanie dobrze trafiłam. To młode małżeństwo z mnóstwem spraw na głowie. Są bardzo sympatyczni, zawsze stawiają sprawy jasno, co zdecydowanie ułatwia nam współpracę.
A teraz już lecę do Gosi, pewnie niedługo się obudzi :)

poniedziałek, 22 marca 2010

Jak my do nich, tak one do nas

Bardzo często rozmawiam z rodzicami, którzy są zdziwieni, że ich pociecha "źle" mówi. Przecież oni nie mają wady wymowy, a dzieci seplenią albo wszystko spieszczają. Jak to możliwe? Przyczyn może być bardzo wiele, ale jedną z nich może być niewłaściwe posługiwanie się językiem w środowisku dziecka.
Dzieci uczą się wszystkiego z otoczenia, a więc jeżeli jakaś bajka lub najbliżsi seplenią dla żartu jak smok, to taki wzorzec się utrwala.
Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie wady wymowy borą się właśnie stąd, bo liczne wiążą się z innymi czynnikami, ale jest pewna ich część powstająca w ten sposób.
Do przemyśleń takich skłoniła mnie zasłyszana ostatnio rozmowa babci i wnuczki (tak podejrzewam). Dziewczynka około 3 lat, posługująca się pięknie pełnymi zdaniami i starsza kobieta mówiąca : o jakie mas slicne gumecki we wsłoskach! Kto Ci je kupił? a moze ciućku chcesz? W takich momentach czuję ciarki na plecach!
Mówmy do dzieci normalnie, a na pewno będzie im łatwiej nauczyć się prawidłowego posługiwania się mową.

środa, 17 marca 2010

Zagmatwany rynek pracy

No i zaczęło się! Otworzyłam firmę (to brzmi dumnie!)! Jak do tego doszło? A to wszystko dzięki naszemu rynkowi pracy i braku funduszy na nowe stanowiska.
Kiedy zaczynałam studia (logopedia) wszyscy wokoło mówili, że wybrałam świetny zawód, ciekawy, potrzebny i do tego dobrze płatny. Zaraz po uzyskaniu dyplomu okazało się,że nie ma nic bardziej mylnego. Znalezienie pracy w zawodzie graniczy z cudem! Przez 4 lata pracowałam jako pedagog, wychowawca i jako logopeda (tylko na zastępstwach). W poszukiwaniach własnego miejsca zahaczyłam nawet o tchibo...
Niestety przyszedł kryzys, kolejna umowa na zastępstwo skończyła się i trzeba było zastanowić się co dalej. Z pomysłam działalności tłukłam się kilka miesięcy, cały czas obawiając się,że poprostu nie dam rady. Ale musiałam wziąć się w garść! Tak powstała moja mała firma: Logo-Masz :) Teraz jestem zachwycona, że mogę robić to co lubię: pracować z dziećmi. Prowadzę gabinet logopedyczny i opiekuję się małym brzdącem!