wtorek, 28 września 2010

Agatkowy miesiąc.

Cały lipiec spędziłam w Kowalewie z moją chrześniaczką - Agatą. Było to nie lada wyzwanie. To trochę dziwna sytuacja, kiedy ciocia zajmuje się Tobą cały miesiąc, ale jakoś dałyśmy radę.
Pogoda dopisywała, a my miałyśmy mnóstwo pomysłów na wspólne spędzanie czasu :)
(Postaram się później wstawić jakieś zdjęcia z naszych szalonych wypraw, póki co moje nieudolne próby nie dały efektów.)
Jak się okazało Agata,  jak na trzyletnie dziecko ma niesamowicie dużo pomysłów, często to ja miałam problem, miałam ochotę chwilkę odpocząć. Nic z tego, z Agatą nie ma odpoczynku. Ona kończąc jedną rzecz ma już pomysły na kilka kolejnych zabaw!
Ulubionym zajęciem małej jest wcielanie się w rolę mamy i opieka nad maluszkiem - którym oczywiście jesteś Ty, nie jakaś tam lalka. Poza tym bardzo często stroiła się w czyjeś ciuchy i przechadzała się jak na wybiegu - była nawet kotem w butach (kozaki babci zawsze do czegoś mogą się przydać). Poza tym robiłyśmy często występy, ponieważ Agata uwielbia "występiać"! Tak, właśnie występiać! Najczęściej były to prezentacje piosenek (zazwyczaj samego refrenu) i gromkie brawa ze strony publiczności!
Naklejki - to też hit tegorocznych wakacji - naklejanie ich wszędzie, przede wszystkim na ciało. (tu też będzie zdjęcie???)
No, a kiedy ciocia padała już na "twarz", a Agata miała nadal pokłady niespożytej energii,  do gry wkraczała świnka Peppa - dziękuję Peppo ;)
Muszę przyznać, ze ten miesiąc zleciał mi bardzo szybko i był bardzo fajny. Fakt, stęskniłam się za moim mężulkiem, ale miałam dzięki temu okazję spędzić więcej czasu z rodziną.
I tak właśnie przeminął lipiec...

poniedziałek, 27 września 2010

Po długiej przerwie...

Sporo czasu minęło od mojego ostatniego wpisu. Postanowiłam więc co nieco pozmieniać po powrocie. Wakacje dobiegły końca, ja wykaraskałam się już chyba z mojego choróbska, wiec pełna sił wracam powoli do pracy. Co prawda jeszcze nie pełnoetatowo, ale już widać mnie tu i ówdzie.
Jak dobrze!
Muszę przyznać, że ponad miesięczne nieróbstwo podziałało na mnie lekko demobilizująco. W pewnym momencie nie chciało mi się już nic-nawet zajrzeć na mojego bloga.
Całe szczęście ten etap mam już za sobą. Dziś idę w odwiedziny do "mojej" Gosi. Reszta ciekawostek nieco później :)